czwartek, 30 października 2014

Bela Lugosi - postać nieprzeciętna

Dziś napiszę kilka słów o aktorze, którego nazwiska pewnie nie kojarzycie, a brzmi ono: Bela Lugosi.
Nawet, jeśli to nazwisko Wam nic nie mówi, to bardzo możliwe, że skądś jednak znacie tę twarz...
A zatem konkrety:
Béla Lugosi, właściwie Béla Ferenc Dezső Blaskó (ur. 20 października 1882, zm. 16 sierpnia 1956) – aktor filmowy pochodzenia węgierskiego, wiązany przede wszystkim ze stworzonym przez siebie klasycznym wizerunkiem wampira Draculi.

Życiorys

Urodził się w Lugos w Transylwanii w monarchii Austro-Węgier (obecnie Lugoj w Rumunii) jako najmłodsze z czworga dzieci bankiera. Od miasta Lugos wziął później pseudonim artystyczny. Lugosi rozpoczął karierę jako aktor teatralny w kilku sztukach Shakespeare’a. Podczas I wojny światowej służył w piechocie armii austro-węgierskiej. W 1919 wyemigrował z Węgier do Niemiec, a w 1921 do USA, gdzie rozpoczął karierę w filmie.
Sławę przyniosła mu tytułowa rola wampira, księcia Draculi, w filmie Toda Browninga "Dracula" z 1931, bazującym na powieści Brama Stokera. Film odniósł sukces, a wizerunek wampira stworzony przez Lugosiego stał się klasyczny dla horroru oraz kultury masowej. Jednocześnie, wraz z kolejnymi filmami, jak "Biały zombie" i "Scared to Death", Lugosi został zaszufladkowany jako aktor horrorów.

To mówi nam Wikipedia. 
A teraz chciałabym podzielić się z Wami kilkoma interesującymi faktami z jego życiorysu, których (w większości) nie wyczytacie z Wikipedii ani z Filmwebu:
- Był pięciokrotnie żonaty - to akurat można przeczytać na Wikipedii. Ciekawe jest jednak to, co powiedział w jednym z wywiadów właśnie na temat swych małżeństw.
Otóż został zapytany o to, co on sam sądzi na temat wampirów - czy w nie wierzy, czy też nie (jako że grał wampira Draculę wielokrotnie w swym życiu, w różnych produkcjach). Odpowiedział, że był nawet  z trzema wampirami żonaty... Oj, chyba jego małżonki musiały mu zaleźć za skórę... :D
- Nie zostało nigdy do końca potwierdzone, czy faktycznie Lugosi urodził się w krainie hrabiego Draculi - Transylwanii, chociaż on sam tak twierdził...
- W akcie urodzenia Lugosiego znaleziono ciekawy wątek - w rubryce z zawodem ojca, słowo: piekarz zostało skreślone, a obok zostało napisane: bankier. Czyżby Lugosi wstydził się swej rodziny?
- Bela chwalił się studiami na Uniwersytecie Oxfordzkim - w rzeczywistości zakończył on naukę na trzech (!) latach podstawowego kształcenia... 
- Mimo, że piękny nie był (zobaczycie na zdjęciu), to kiedy jego kariera się rozwinęła, stał się obiektem westchnień bardzo wielu kobiet... Zaczął dostawać listy od przedstawicielek płci pięknej z całego świata, które były nim zachwycone pod każdym względem. Co ciekawe, jego gra aktorska tak bardzo oddziaływała na te istoty, że w listach pisały one (między innymi), że wierzą, iż jest on wcieleniem prawdziwego Draculi...  
- Miał charakterystyczny akcent - nie zdołał nigdy opanować do perfekcji języka angielskiego, mimo że mieszkał w USA większą część życia.
- Tak bardzo zatracał się w swej grze aktorskiej i był tak autentyczny, że charakteryzatorzy stosowali u niego mniejszy make-up, niż u innych aktorów grających tak wymagające role, jak np. rola Draculi. W jego wypadku sztuczne kły, czy inne tego typu dodatki po prostu nie były potrzebne - i tak wszyscy wierzyli, że jest on Draculą. 
- Był posądzany o bycie komunistą. W pewnym momencie miał przez to problemy ze znalezieniem nowych ról.
- Był uzależniony od morfiny. Pod koniec swego życia przeszedł nawet leczenie z uzależnienia i, jak sam mówił, w pełni się z niego uwolnił. 
- Zmarł na atak serca, podobno trzymając na kolanach i czytając rękopis scenariusza kolejnego filmu, w którym miał zagrać.
A tak wyglądał:





niedziela, 26 października 2014

Piękny utwór...


Florence and The Machine  - "Over the love"



Co można powiedzieć o tym utworze?
Po pierwsze: piosenka znalazła się w soundtrack'u do filmu "Wielki Gatsby", ze świetnym Leonardo DiCaprio w roli głównej.
Po drugie: ten utwór jest po prostu cudowny... niesamowity... genialny... wzruszający...
Głos Florence Welch w tym utworze jest nieograniczony; wokalistka ukazuje tu całe spektrum swoich możliwości wokalnych...
Do tej piosenki nie został zrealizowany oficjalny teledysk, ale to nie ma żadnego znaczenia. Głos Florence maluje tu takimi barwami, że żaden klip nie jest tu potrzebny - i tak by tego nie oddał...
Zostawiam Was z Muzyką, przez duże "M"...

sobota, 25 października 2014

Trzy teledyski, które uwielbiam oglądać :)


1. Florence and The Machine - "Spectrum"


Uwielbiam teledysk, a przede wszystkim utwór... Ta piosenka ma w sobie coś, czego nie ma większość "hitów", które (niestety) są lansowane w radio. Jak możecie zauważyć w zakładce Muzyka, ogromnie cenię twórczość Florence and The Machine, jest to mój absolutny numer 1, jeśli chodzi o muzykę. O samej Florence Welch (liderce zespołu) jeszcze będę pisać... A na razie zostawiam Was z tą niesamowitą piosenką i równie dobrym teledyskiem :)



                                                             2. Vance Joy - "Riptide"
                                                     

Świetna, wesoła piosenka i przede wszystkim teledysk, którego pokochałam od pierwszego obejrzenia - komediowy, genialnie oddający tekst piosenki :)



3. Bastille - "Things we lost in the fire"

 

Super piosenka, nostalgiczna, a zarazem wpadająca w ucho, ze świetnym, poetyckim tekstem (wcale mnie ten fakt nie dziwi - to norma u Bastille). A co do teledysku - piękny, trochę mroczny, oddający charakter piosenki. 


Znacie te teledyski? Jeśli nie, to koniecznie obejrzyjcie! :) 


Dwie książki, które polecam :)

Są takie dwie książki, które uwielbiam, czytałam z wielką przyjemnością i zaciekawieniem, i które teraz Wam chcę polecić :-)

1. "Mistrz i Małgorzata" - Michaił Bułhakow

Ta powieść wywarła na mnie takie wrażenie, jak żadna inna. A trzeba dodać, że jest to lektura szkolna!
Szczerze mówiąc, gdy usłyszałam pierwszy raz ten tytuł i dowiedziałam się, że trzeba będzie tę pozycję przeczytać, bo jest ona lekturą, pomyślałam sobie: no nie, pewnie umrę z nudów przy czytaniu. Bo patrząc na tytuł, byłam przekonana, że to historia o nieszczęśliwej miłości, jeszcze najlepiej rozgrywająca się w czasach średniowiecza, i  że jest pewnie ciekawa jak woda klozetowa. Muszę to powiedzieć wprost - to była moja najgorsza, najbardziej spektakularna pomyłka, jeśli chodzi o książki. Dlatego też, chcę Was ogromnie zachęcić do przeczytania tej powieści (jest w kanonie lektur stosunkowo krótko, więc na pewno są osoby, które jej nie czytały). A chcę dodać, że jest to zarówno najlepsza lektura, jaką w życiu czytałam, jak i w ogóle najlepsza książka, jaką czytałam. Podam Wam zatem garść informacji o treści książki i o historii pisania jej. Nie będę pisać recenzji z prawdziwego zdarzenia, bo:
a) nie jestem aż taka zdolna :)
b) nie trzeba się rozpisywać, by zachęcić ludzi do pochylenia się nad tą lekturą.

A teraz trochę faktów dotyczących fabuły, a także historii powstawania tej książki, bo jest ona bardzo ciekawa:

1)  Opublikowane były dwie wersje tego tekstu - ocenzurowana (w latach: 1966-1967) i prawie pełna w 1973 roku.

2)  Ostateczna wersja książki powstała w wielkich trudach, po 12 latach pisania (1928-1940), napisana po raz szósty lub ósmy. Autor cały czas ją poprawiał, zaczynał od nowa, udoskonalał. Bułhakow pisał ją aż do swojej śmierci, lecz i tak nie uzyskał do końca zadowalającej go wersji (ciężko sobie wyobrazić zadowalającą go wersję, skoro ta, którą dziś możemy czytać i tak jest już zachwycająca).

3)  Autor był z wykształcenia lekarzem (!).

4)  Pisarz stworzył ten genialny utwór inspirując się "Faustem" J.W. Goethe'go - pojawia się tzw. motyw faustowski.

5)  (Główna) akcja powieści dzieje się w Moskwie, w latach 30. XX w. - mamy przedstawiony obraz socjalistycznego i ateistycznego Związku Radzieckiego.

6)  Mamy w utworze interesujące zjawisko "powieści w powieści", a więc czytamy opisy dwóch równolegle przedstawionych rzeczywistości, opisy te przeplatają się, jednak głównym motywem jest Moskwa lat 30.

7)  Głównym bohaterem jest Mistrz, jednak równie wiele miejsca jest poświęcone na opisy losów innych postaci,  są one tak samo ważne  - jeśli chodzi o rzeczywistość moskiewską.

8)  Tą drugą rzeczywistością jest Jerozolima, za czasów Jezusa Chrystusa, zaś głównym bohaterem w tej części jest Poncjusz Piłat.

9)  Oczywiście, pojawia się też tytułowa Małgorzata - jest ona ukochaną Mistrza. Ich miłość też jest jednym z wątków.

10)  Mistrz jest pisarzem, pisze z trudem swą powieść (widzicie tu analogię z prawdziwym życiem autora? To się nie mylicie - otóż Mistrz to sam Bułhakow, Małgorzata to ukochana Mistrza, a w prawdziwym życiu żona Bułhakowa - także Małgorzata, powieść pisana przez Mistrza oraz trudności z tym związane - to problemy Bułhakowa z napisaniem "Mistrza i Małgorzaty", co więcej w tekście jest przedstawione ogromne wsparcie głównego bohatera w procesie tworzenia powieści przez jego ukochaną Małgorzatę, a w życiu prawdziwym, oczywiście żona Bułhakowa była tym jego dobrym duchem.)

11)  Ale zapomniałam o najważniejszym: równie istotnymi bohaterami co Mistrz i Małgorzata, a także Piłat, są tu... diabły w ludzkich postaciach zesłane do Moskwy. I tu wyprzedzę Was - nie, nie sieją one zła, wręcz przeciwnie, mają za zadanie naprawić zepsutą, zgniłą rzeczywistość stolicy Rosji. No i właśnie to robią - może nie działają konwencjonalnie, jednak pośrednio naprawiają to, co mają naprawić. Co ciekawe, nawracają nawet ateistów... Wiem, że streszczenie fabuły brzmi już dość nieprawdopodobnie i niesamowicie ciekawie, lecz to co napisałam, jest małą cząstką tego, co tak naprawdę dzieje się w utworze....

12)  A co do budowy i specyfiki utworu - jest to ogromna mieszanka stylistyczna, co jednak wcale nie jest minusem tego tekstu, przeciwnie, tekst jest dzięki temu genialny. A według Wikipedii możemy tu wyodrębnić cechy: satyry, powieści kryminalnej, powieści przygodowej, baśni i przypowieści biblijnej. Osobiście dodałabym jeszcze tutaj: powieść psychologiczną, fantastyczną i horror.

13)  Na podstawie tej zachwycającej powieści powstały filmy i wiele sztuk teatralnych.

14)  Utwór "Sympathy for the Devil" zespołu The Rolling Stones został zainspirowany powieścią Bułhakowa.

15)  A na koniec: musicie przeczytać tę książkę! To jest niesamowicie wartościowa pozycja pod każdym względem i pomimo, że jest dość obszerna, czyta się ją jednym tchem, a na pewno z dużym zaciekawieniem. 
p.s. Pewnie sobie myślicie, że za dużo napisałam, i że czytanie tej książki nie będzie już ciekawe, albo że z góry będziecie wiedzieli, co będzie się działo - jeśli tak myślicie, to jesteście w błędzie! Zapewniam, że nie zdradziłam zbyt dużo, i że akcja tej powieści jest nieprzewidywalna :)


2. "O elegancji i obciachu Polek i Polaków" - Tomasz Jacyków

Krótko, zwięźle i na temat: świetna, lekka książka - poradnik, do czytania na poprawę humoru, jak i dla dowiedzenia się paru przydatnych informacji na temat ubioru. Jest tu ogromna dawka żartów, trochę ironii, momentami przechodzącej w sarkazm. Świetnie zostały wyszczególnione grzechy główne Polek i Polaków w ubiorze. Znajdziemy tu także elementy Dress Code'u.  Ciekawa jest budowa tekstu - stylista omawia po kolei każdą część ciała i daje wskazówki jak "ograć" wady danej części ciała, czyli dowiadujemy się na przykład jakiej długości spódnice nosić posiadając nogi o danej budowie.
Przeczytamy tutaj też o tym, jak się ubierać stosownie do okazji - niby te zasady są każdemu znane, jednak w rzeczywistości można zaobserwować, że ludzie mają z tym problem. A ostatni plus to genialne teksty Jacykowa - czytając tę książkę naprawdę miałam niezły ubaw, kilkakrotnie śmiałam się do łez... :)

To właśnie są moje dwie pozycje, które Wam polecam. Co prawda, te książki są z ekstremalnie różnych światów, ale w końcu człowiek potrzebuje różnych doznań literackich... :D

Jeśli czytaliście już te książki, to piszcie o swoich wrażeniach. :)

O Steve'ie Jobsie słów kilka...

Było już o iPhone'ach, to teraz musi być kilka słów o Jobsie... Mam dla Was kilka ciekawostek (bo przecież jego daty: urodzenia i śmierci, historię zakładania Apple i tym podobne odkrywcze fakty możecie sobie sprawdzić w Wikipedii, a ja wolę jak najrzadziej stosować: kopiuj, wklej).

Oto dziwactwa Jobsa:

  • miał ponad 100 par dżinsów Levi's (które zestawiał z nieśmiertelnymi czarnymi golfami)
  • jeździł sportowym mercedesem bez tablic rejestracyjnych; kiedy mijał termin zgłoszenia auta do urzędu, sprzedawał je za bezcen i kupował nowe 
  • nagminnie parkował na miejscach dla niepełnosprawnych (ten fakt został ujęty nawet w filmie - "Jobs")
  •  kiedy raz w windzie zadał pytanie jednemu z pracowników Apple i bardzo nie spodobała mu się jego odpowiedź, kazał zwolnić całe piętro, na którym pracował ten pechowiec
  •  sprawdzał, czy pracownicy mają zabezpieczone hasłem swoje iPhone'y oraz iPad'y - jeżeli nie były one zabezpieczone, to zwalniał ich właścicieli
  •  często zmieniał zdanie; coś, co rano było beznadziejne, po kilku godzinach okazywało się być genialne, albo na odwrót
  •  przywłaszczał sobie cudze pomysły i naprawdę wierzył, że są jego - ludzie z jego otoczenia nazywali to "zakrzywionym polem rzeczywistości"
  •  nie pozwolił ogrodzić rodzinnego domu w Palo Alto, nie zamykał też drzwi wejściowych na klucz, a w środku nie było mebli ani telewizora. 
Bardzo ciekawy człowiek, prawda? :-)


Steve Jobs w 2010 roku

Kobalt, kobalt, kobalt...

W tym poście, jak się łatwo domyśleć, będę pisała o  kobalcie (do facetów: to taki intensywny i przepiękny odcień niebieskiego jak widać na załączonym obrazku...). Teraz pewnie nasuwa Wam się pytanie, w jakim kontekście ten kobalt będzie omawiany - otóż w kontekście paznokci...

Pewnie niektórzy nadal nie wiedzą o co chodzi... No więc chodzi o to, że ostatnimi czasy (ostatni miesiąc?) zauważyłam (a nie wierzę, że tylko ja jestem taka spostrzegawcza) pewien trend dotyczący koloru paznokci; mowa o tym nieszczęsnym kobalcie. Od razu sprostowuję - absolutnie nie mam nic przeciwko kobaltowi, sama ten kolor uwielbiam, mam kilka rzeczy w tym kolorze (ubrań) i chętnie go noszę, szczególnie latem.

Przeciwko kobaltowi na paznokciach też nic nie mam, zanim nastała ta "moda" też zdarzyło mi się mieć mani w tym kolorze... Ale w momencie, gdy widzę średnio kilka kobiet dziennie z tym kolorem na paznokciach, to się zastanawiam - o co chodzi? Czy Vogue napisał coś na ten temat? A, no tak, zapomniałam, że w Polsce Vogue'a nie uświadczysz... No to w takim razie inne "wyrocznie modowe" (cała gama gazet dla Pań) coś musiały na ten temat wspomnieć... Chociaż sama nie natknęłam się na wzmiankę dotyczącą tego trendu  na paznokciach... Jest też inne rozwiązanie - jakaś dziewczyna/kobieta musiała któregoś dnia wyjść na ulicę z paznokciami pociągniętymi tym pięknym kolorem, zobaczyły to inne laski, pozazdrościły jej i trend gotowy! Czyli metoda na klona... :D (o tym zjawisku też jeszcze wspomnę w swoich postach później)

A co ja na to? Ja, tak jak już wspomniałam, miałam okazję już prędzej mieć taki kolorek na paznokciach, spodobał mi się nawet ten efekt, w związku z czym chciałam go jeszcze powtórzyć, ale... odechciało mi się, bo nie chcę być kolejnym klonem.... :-) 
A co Wy sądzicie na ten temat? Lubicie ten kolor? I czy też zauważyliście ten opisany przeze mnie trend?



piątek, 24 października 2014

iPhone-o-mania

A teraz się zaczyna moje marudzenie... :D Na pierwszy ogień idą... iPhone'y. 
Co o nich mówi ciocia Wikipedia

"iPhone – smartfon przygotowany przez Apple Inc., oparty na systemie operacyjnym iOS mający pełnić funkcje telefonu komórkowegoplatformy rozrywkowej i komunikatora internetowego. Urządzenie posiada także wbudowaną przeglądarkę internetową Safari Mobile umożliwiającą przeglądanie niektórych zasobów sieciowych."    Nie, to nieprawda - możliwości tego telefonu zostały tu mocno okrojone... Cała prawda zawiera się w stwierdzeniu mojego wujka: "To te telefony, co robią jajecznicę..."

W ostatnich czasach coraz więcej ludzi zakupuje smartfony marki założonej przez Steve'a Jobs'a. Liczba posiadaczy tych cacek na tę chwilę jest tak duża, że niektórzy żartują o powstaniu nowej religii... Bo faktycznie, to urządzenie ma ogromnie wielu wyznawców... Jest to fenomen na niebywale dużą skalę. 
Ostatnio na rynek weszły nowe modele iPhone'a: iPhone 6 oraz iPhone 6 Plus. O liczbacz i samej sprzedaży tych modeli będzie mowa za chwilę - najpierw trzeba wspomnieć o dwóch rzeczach: 

1) Ludzie ustawiali się w kolejkach pod punktami sprzedaży i czekali tam po 10 dni... chyba nawet za czasów PRL-u coś takiego nie miało miejsca. Chyba, że jestem niedoinformowana.
2)  Zaraz po rozpoczęciu sprzedaży Internet zaczęły obiegać zdjęcia zrobione przez posiadaczy owych cudeniek, który ukazywały coraz to nowsze przypadki wygiętych iPhone'ów........ Dziwna sprawa. Pozostaje współczuć nieszczęśnikom wyrzucenia pieniędzy w błoto. 

A teraz garść faktów o aktualnej sprzedaży  i coś o historii Apple:

"Apple bardzo aktywnie wprowadza nowe produkty tej jesieni, a sam Eddy Cue opisał ten okres, jako „najlepszy czas, jaki widział w trakcie swoich 25 lat w Apple.”  - dowiadujemy się z serwisu tvn24.pl
"Urządzenie trafiło na rynek w połowie 2007 roku i pomimo wysokiej ceny (599 dol.) zachwyciło wielu konsumentów."  - mówi nam pcworld.pl
"Apple można kochać lub nienawidzić, ale nie da się ukryć faktu, że firma wywarła w ostatnich latach ogromny wpływ na rozwój technologii, a także na kierunek biznesu oraz kulturę technologiczną.
Pięć lat temu, gdy pierwszy iPhone trafił w ręce użytkowników, ci zachwycali się jego ekranem dotykowym przerzucając małe ikonki. Dzisiaj smartfon nie jest już tylko gadżetem dla maniaków technologii, ale staje się nieodłączną częścią codziennego życia dla coraz szerszego grona użytkowników, co spowodowane jest w dużej mierze zmianą w designie iPhona.
Urządzenie to zrewolucjonizowało samą firmę Apple. W roku 2007, zyski ze sprzedaży iPhone'a były tylko małą częścią zysków korporacji. W roku 2012, iPhone stanowi aż 58 % zysków firmy z Cupertino (ten znakomity wynik możliwy jest między innymi dzięki wsparciu iTunes i masie aplikacji współpracujących z iPhone'm).
Zyski ze sprzedaży iPhone'a (oraz związanych z nim usług i akcesoriów) są wyższe niż ogólne zyski takich firm jak Disney czy Microsoft." - zadzwonie.pl (artykuł z 2012 roku)
 "Ponad 10 milionów sprzedanych smartfonów iPhone 6 i iPhone 6 plus w ciągu 3 dni. Jeszcze nigdy w historii telefony Apple nie znikały ze sklepowych półek tak szybko." - forsal.pl
 "Sprzedaż w App Store w roku 2013 sięgnęła 10 miliardów USD" - apple.com (tak na marginesie, by ukazać rząd wielkości zarobków firmy Apple)

Przypomnijmy zatem ceny:

- iPhone 6 - 2949 zł.
- iPhone 6 Plus - 3399 zł.
 (info z apple.com)

A tak ten smartfon wygląda:


A ja podsumowując pytam: skąd się wzięło to szaleństwo??? 

O blogu

Witam Wszystkich serdecznie!
Blog, który właśnie odwiedziliście jest swego rodzaju blogiem "lifestyle'owym". Będę tu pisała na wiele różnorodnych tematów. Będziecie mogli przeczytać moje przemyślenia, refleksje dotyczące różnych aspektów rzeczywistości - jednym słowem - będziecie mogli zobaczyć świat z mojej perspektywy. Nie zabraknie też krytycznego spojrzenia na różne zjawiska dzisiejszych czasów, z małą dawką humoru. Znajdziecie tu także informacje dotyczące ciekawych osobistości (znanych lub mniej znanych światu). Dowiecie się co mnie zachwyca, inspiruje, a także dziwi, śmieszy lub denerwuje. Poznacie też moje ulubione: filmy, muzykę, teksty literackie i dzieła sztuki. Zapraszam serdecznie do odwiedzania, czytania i komentowania! :-)